Literatura emulsyjna

Nie będę tu podawał listy książek; raczej kilka ogólnych uwag. Literatury emulsyjnej jest sporo, szczególnie tej publikowanej w języku angielskim przed wojną – wystarczy zapytać google, a bez wątpienia znajdziemy kilka pdf’ów dawnych publikacji. Stanowią one bardzo cenne źródło informacji, szczególnie, że wiele z nich opisuje także wyposażenie pracowni czy wręcz maszyny stosowane do wytwarzania emulsji czy negatywów. Czytając je warto jednak pamiętać o kilku kluczowych kwestiach.

Po pierwsze, wszystkie przedwojenne publikacje bez wyjątku opisuję emulsje wykonane w oparciu o żelatyny aktywne, dzisiaj niedostępne (tzn. tak naprawdę nie wiemy, czy dzisiejsze żelatyny techniczne są aktywne, czy nie; problem polega na tym, że aby się tego dowiedzieć, musielibyśmy pozyskać próbki kilkudziesięciu żelatyn i wszystkie przetestować). Już sam ten fakt sprawia, że wszystkie zawarte we wspomnianych książkach informacje wymagają daleko idącej korekty.

Po drugie, wiele publikacji zawiera błędy. Mniej lub bardzie poważne i mniej lub bardzie zamierzone, ale znakomicie utrudniające pracę z zawartymi recepturami. Uzyskiwanie w oparciu o nie powtarzalnych i zadowalających rezultatów wymaga nie tylko dużego samozaparcia ale i sporej wiedzy.

Po trzecie pamiętać trzeba, że emulsje w nich opisywane to produkty bardzo proste, by nie powiedzieć prymitywne. Nie możemy oczekiwać, że będą one pozwalały na osiągnięcie rezultatów podobnych do współczesnych. Ale, przecież właśnie na tym polega ich magia. Często przecież emulsję robimy nie po to by uzyskać rezultat identyczne ze współczesnym ale właśnie po to by był on inny; taki, jak kiedyś.

Jest też literatura powojenna; przede wszystkim dostępne w internecie patenty i ich opisy. Źródło wiedzy bezcenne, szczególnie, że wiele patentów już wygasło i można korzystać z zawartej w nich wiedzy. Niestety, ich zrozumienie wymaga dużej dozy wiedzy pozwalającej na odcyfrowanie bardzo hermetycznych zapisów.

Istnieją też książki, publikacje choćby prof. Romera czy prof. Markockiego oraz liczne publikacje anglojęzyczne, ale te w większym stopniu służą zrozumieniu zjawisk zachodzących podczas syntezy niż podają gotowe receptury i metody pracy. Wiedza to bezcenna, ale przede wszystkim dla dociekliwych.

Gotowe receptury są z resztą najtrudniejsze do zdobycia; a właściwie nie tyle receptury, co schematy syntezy; to one stanowiły główny kapitał firm fotograficznych i były najpilniej strzeżone. Nawet jeśli z resztą uda nam się taki schemat zdobyć, musimy pamiętać, że jego wykorzystanie będzie wymagało laboratorium o wiele lepiej wyposażonego niż przeciętna ciemnia fotograficzna.

fot. Radosław Brzozowski; test emulsji negatywowej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Current day month ye@r *