Taka sobie mnie myśl ostatnio naszła. Ilekroć zdarzy mi się rozmawiać z fotografem, szczególnie takim o zacięciu artystycznym, niemal nieodmiennie rozmowa zmierza do prostej konkluzji: „na fotografię nie ma rynku, nikomu dziś nie udaje się sprzedawać zdjęć.” To zdaje się dziś być między fotografami consensus, jedyny chyba, więc można zaryzykować podejrzenie, że faktycznie rynek ten wygląda bardzo kiepsko, a sprzedaż … lepiej nie mówić.
Z drugiej strony, dobry znajomy zaskoczył mnie ostatnio pytaniem, „Gdzie może kupić jakieś fajne zdjęcie na prezent?” Znamy się kurcze dziesięć lat z okładem i facet pyta mnie gdzie może kupić zdjęcie. Nie po ile sprzedaję i czy mam coś co mu mogłoby podpasować, tylko gdzie można zdjęcia kupić, czy ktokolwiek je sprzedaje. Znamy się od lat, nie raz rozmawialiśmy o fotografii, a facet nie kojarzył, że robię zdjęcia na sprzedaż.
Zaczęło się od oburzenia – jak to? Jak mógł nie wiedzieć? Przecież tyle razy mu mówiłem. Potem przyszła chwila zastanowienia. Zaraz, na co ja się właściwie oburzam? Rozmawialiśmy, ale czy on w ogóle kiedykolwiek widział moje zdjęcia na żywo? Czy kiedykolwiek padło słowo ‚sprzedaż’? Otóż nie padło. Nie tylko w tej rozmowie z resztą.
Nie wiem czy rynek na zdjęcia istnieje. Mam nadzieję, że tak, bo właśnie otwieram galerię mającą na celu ich sprzedaż. Ale wiem z całą niemal pewnością, że przynajmniej jednym z powodów, dla których nie sprzedajemy zdjęć jest to, że …. ich nie sprzedajemy. Tzn, nie podejmujemy żadnych sensownych, spójnych działań mających prowadzić do ich sprzedaży. Pomijam już fakt, że większość zdjęć istnieje tylko w wersji cyfrowej lub jako kiepskiej jakości wydruki siłą rzeczy niemożliwe do sprzedania. Nawet jednak te zdjęcia, które teoretycznie mogłyby zostać kupione czy sprzedane, nie są sprzedawane. Na wystawach brak możliwości ich zakupu, a nawet jeśli jest, wymaga od klienta szukania możliwości, kontaktu z autorem itp. Nie ma galerii nastawionych na sprzedaż, nie ma żadnych normalnych działań mających na celu sprzedaż. Ciekaw jestem czy na przykład zegarki Rolex, pozbawione reklamy, promocji i punktów sprzedaży dalej cieszyłyby się powodzeniem.
Już za tydzień zacznę sprawdzać, czy zmiana tej sytuacji zwiększy szanse na sprzedaż zdjęć, na normalne funkcjonowanie rynku. We wtorek 2 lipca otwieramy w Gdańsku, przy ul. Ogarnej 123 galerię, która ma w zamyśle być właśnie miejscem, gdzie zdjęcia się sprzedaje i kupuje. Sprawdzę, czy rynek istnieje bądź można go zbudować w najskuteczniejszy możliwy sposób. Doświadczalnie.
Chętnie dołączę do inicjatywy ze swoimi najlepszymi zdjęciami.
Na poczatek proponuję akt Anny Dymnej i(zaliczony do 100 najlepszych fotografii polskich) i portretem Rogera Moora .Kopie oczywiscie na papierze bromosrebrowym.Oba zdjecia na stronach netgallery.
Jerzy Kośnik
Dziękuję:) Odezwę się już po oficjalnym otwarciu w celu ustalenia ew. warunków
Witam.
Ciekawy problem. Ostatnio też się nad nim zastanowiłem. Ostatnio organizowałem wernisaż zdjęć i przy prezentacji wystawy, gdzieś w tle padło pytanie o zakup zdjęć. Przyznam szczerze, że tak naprawdę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wiadomo, wywieszone zdjęcia, mimo lepszego wydruku nie, ale z drugiej strony dlaczego w ogóle nie?
Też zadajemy sobie to pytanie:) Mamy nadzieję. że uda nam się spowodować drobną zmianę w myśleniu:)
Jestem ciekaw wynikow i zycze powodzenia
Dziękujemy:)
Trzymam kciuki za galerię i jeśli ścieżki wakacyjne zaprowadzą to na pewną odwiedzę przybytek.
Serdecznie zapraszamy:)
Świetny pomysł.
Czy to będzie galeria jednego autora? czy może wielu?
Pozdrawiam!
Marcin
Siłą rzeczy zaczynamy od jednego, natomiast naszym celem jest stworzenie galerii, gdzie do sprzedaży będą oferowane prace różnych twórców. Czekamy na portfolia osób zainteresowanych współpracą:)
Witam.
A jakie kryteria przyjmiesz?
Kto ma szansę zawisnąć na ścianach?
Kryteria? Jak zwykle miks subiektywnych i obiektywnych: z obiektywnych to ręczne wykonanie odbitki, przestrzeganie zasad procesu archiwalnego,dorobek autora. Z subiektywnych, ocena osób prowadzących galerię:)