O technice pigmentowej jeszcze kilka słów

„Wow, to jest to czego szukałem” to słowa, które najczęściej chyba słyszę, ilekroć pokazuję odbitki pigmentowe przy okazji któregoś z naszych warsztatów. Zawsze mnie to nieco zaskakuje, bo te same zdjęcia pokazane w sieci, zazwyczaj przechodzą… jakby bez echa.

Gdy więc kolejny uczestnik warsztatu zachwycił się pigmentem, spróbowałem wreszcie problem rozwikłać. Myślę, że winna jest tu…. doskonałość techniki pigmentowej i odbitek, które można z jej wykorzystaniem tworzyć. No bo, jeśli pokażę w sieci skan odbitki olejnej, gumy, czy ambrotypu, każdy natychmiast widzi, że to zdjęcie nieco inne od pozostałych. To, czy gorsze, czy lepsze, zależy już od gustu odbiorcy, ale z pewnością inne. Już na pierwszy rzut oka widać charakterystyczne, subtelne rozostrzenie gumy, malarskość oleju czy metaliczną srebrzystość ambrotypu połączoną z bardzo specyficznym sposobem, w jaki oddaje on kolory.

Z pigmentem rzecz ma się inaczej. Przede wszystkim, dobrze wykonana odbitka pigmentowa wolna jest od charakterystycznych ‚wad’, ‚niedoskonałości’ innych procesów. Zdjęcia są ostre, mają pełną skalę tonalną, są czytelne, wyraziste. Po zeskanowaniu, niejednokrotnie niczym się nie różnią od skanów z negatywu czy wręcz fotografii cyfrowej.

img085

Fot. M. Bardoń

Po drugie, po zeskanowaniu zdjęcia te wolne są również od cech charakterystycznych dla samej odbitki pigmentowej, a to z tego prostego powodu, że są to cechy zupełnie inne, niż w przypadku pozostałych technik. Gdy myślimy o odbitce albuminowej, wiemy, że będzie ona nieco przytłumiona, subtelna, ciepła w kolorystyce bądź wręcz brązowa. Gdy myślimy o oleju… i tak dalej, i tak dalej. W przypadku techniki pigmentowej rzecz ma się zupełnie inaczej. To, jak zdjęcie będzie wyglądać, zależy nie tyle od samej techniki, co od autora, twórcy zdjęcia. Zdjęcia mogą być kontrastowe lub bardzo płaskie, kontrastu pozbawione. Mogą być matowe, błyszczące, bądź też błyszczące w światłach i matowe w cieniach. Mogą być idealnie czarno-białe bądź brązowe, niebieskie, czy jakie tylko chcemy. Mogą mieć subtelne przejścia tonalne w światłach i skróconą skalę tonalną w cieniach, bądź na odwrót. Wreszcie, odbitki pigmentowe nie muszą nawet być monochromatyczne; to jedna z nielicznych dawnych technik, która umożliwia uzyskanie zdjęć barwnych, o bogatej i intensywnej kolorystyce, którą bardziej kojarzymy z współczesnymi wydrukami cyfrowymi. Choć z drugiej strony, kolorystyka ta może być również przytłumiona, bądź zupełnie nienaturalna; jeśli tylko zechcemy ją taką uczynić.

kuźnica

Fot. Małgorzata Bardoń

Na tym właśnie polega z jednej strony piękno, z drugiej swoiste przekleństwo techniki pigmentowej. Techniczna doskonałość, ogromna kontrola nad uzyskiwanymi efektami i właściwie całkowita ich dowolność sprawiają, że po zeskanowaniu, zdjęcia wyglądają tak samo, jak wszystkie inne. Ich prawdziwe piękno dostrzegalne staje się dopiero na żywo. Dopiero stojąc przed odbitką, dopiero mając ją w ręku, możemy docenić jej głębię, subtelny trójwymiar, delikatny połysk świateł i intensywność cieni, rozpiętość tonalną. Dopiero patrząc na fizyczne, namacalne zdjęcie możemy dostrzec jego unikatowe piękno i siłę. A do tego, by dobrze wykonane pigmenty zobaczyć na żywo, niestety nie mamy zbyt wielu okazji.

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Current day month ye@r *